środa, 27 listopada 2013

2. " Nie zostawisz mnie?"

Podkład
24 kwietnia 2009 rok
Zbiegłam po schodach ubrana w czerwone spodnie i bluzkę w paski. Czasem ubierałam się jak tata. Lubiłam jego styl. W ogóle mieliśmy podobne  charaktery, zachowania i sposób bycia. Tato był nie tylko moim ojcem, ale stał się również przyjacielem. Powierzałam mu każdy sekret, a gdy w nocy się bałam, przychodziłam do niego wiedząc, że otoczy mnie silnymi ramionami. W każdej sprawie mogłam liczyć na wsparcie, a on szanował moje decyzje. O ile oczywiście były mądre.
Wbiegłam do przestronnej kuchni czując zapach naleśników. Westchnęłam uśmiechając się.
- Cześć mała - tata przytulił mnie i pocałował w czoło. - siadaj i jedz.
- Cześć. - zajęłam miejsce przy stole.
 Spojrzałam na mężczyznę. Louis, bo tak mogłam o nim mówić, ale tego nie robiłam, ubrany był w białą koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne rurki. Włosy miał potargane jak zawsze. Obracał się po kuchni co chwila sprawdzając coś na i'phonie.
- Co robisz?- spytałam przełykając jedzenie.
Brunet spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Liam napisał mi, że gramy dzisiaj koncert. Kompletnie o tym zapomniałem. - zaśmiał się. - Zabiorę cię ze szkoły na próbę, a potem pooglądasz ojca w pracy.
- Jasne! - krzyknęłam zadowolona. - Super. - uśmiechnęłam się wesoło.
Pocałował mój policzek i również zjadł ze mną śniadanie. Pobiegłam po plecak, gdy tata posprzątał.
***
Nie mogłem uwierzyć jak te 3 lata szybko minęło. Pamiętałem jak składałem wniosek o adopcje, potem proces i trochę problemów. Uważali, że Ann powinna wychowywać się w pełnej rodzinie. Musiałem zebrać dużą ilość świadków, która potwierdzi to iż sam dam radę. Sam, a raczej z pomocą przyjaciół. I potem zabrałem AnneSophie do domu, pokazałem pokoik i pierwszy raz uśpiłem śpiewając Little Things. Chłopcy w tam tym czasie byli obecni praktycznie cały czas w moim domu. Pomagali mi. Wspierali. Ann czuła się dobrze w ich towarzystwie. Zabierali dziewczynkę, gdzie tylko chciała i spełniali każdą zachciankę. Czasem ich karciłem. Nie chciałem, aby rozpuścili mi dziecko. 
A teraz... Teraz AnnaSophie'a ma 12 lat i prawdopodobnie już upatrzyła sobie jakiegoś chłopak. Będę musiał dać jej jakiś wykład czy coś.. Porozmawiać, upewnić się. Chociaż, może mam złe przypuszczenia. Przecież ona jest jeszcze taka mała. Moja nastolatka. 
- Pa tato - pocałowała mój policzek wysiadając z auta.
Patrzyłem jak odchodzi w stronę szkoły i po chwili znika w budynku. Wycofałem auto i pojechałem do studia. Zastanawiałem się co zrobię, gdy będę musiał jechać w trasę. Czy znów zostawię Ann z moją mamą? To wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem. Może też powinienem znaleźć sobie kogoś? Ale jak mam poznać kobietę która nie interesowałaby się moją kasą.I która zaakceptowałaby moją córkę. Westchnąłem patrząc w lusterko. Zaparkowałem samochód i wszedłem do studia. chłopcy o czymś rozmawiali, aż podszedł do mnie Harry.
- Wiesz co? Idziesz dzisiaj na imprezę stary.
- Nie mogę.. moje życie się zmieniło, nie pamiętasz ?- uśmiechnąłem się lekko .
- Jeju Ana nie jest małym dzieckiem. Zostanie sama na noc, a ty może kogoś poznasz.
- Nie zostawię jej samej w nocy! - krzyknąłem prosto w jego twarz, która czasem miałem ochotę sprać na kwaśne jabłko
- Ej spokojnie - Liam złapał moje ramiona. - Miej do dziecka trochę zaufania.
- Mam ale jak coś się stanie to kto będzie za to odpowiedzialny do cholery no kto?!Może TY - zerknąłem na Payne'a- albo Ty Harry.
Machnąłem ręką na znak, że już mi wszystko jedno i zająłem miejsce na sofie.
Zaczęliśmy naszą próbę. Szła bez oporów. Kochałem to co robiłem. Cieszyłem się, że AnnaSophia też podziela pasje do muzyki. Sam uczyłem ją gry na pianinie. Była zdolną dziewczyną.
Po próbie pojechałem od razu po córkę i zabrałem ją na arenę. Tam za to odbyła się próba dźwiękowa i dopiero później występ.
- Gdzie mam iść? - spytała mnie rozglądając się.
- Tam kochanie - wskazałem jej rząd krzesełek dla vipów
- Dobra - pocałowała mój policzek. - Koszulkę masz na drugą stronę.
- Szlag - zakląłem pod nosem .
- słyszałem - posłałem jej wściekłe spojrzenie
- Miałeś słyszeć.
- Młoda damo zajmuj swoje miejsce i ani słowa
- Młoda damo, tratata - szła śmiejąc się.
Pokręciłem głowa - ja ich zabiję, a tyle razy mówiłem nie rozpuszczać jej. Ale i tak ją kocham. Westchnąłem i poprawiłem koszulkę. Potem wszedłem na scenę i daliśmy show. Po koncercie Ana wskoczyła w ramiona Harry'ego przytulając się.
- No co jest mała? Podobało się? - spytał loczek całując jej długie włosy.
- Bardzo - uśmiechnęła się. - Jak ktoś ma dobry głos to i zaśpiewa w przeciwieństwie do innych - spojrzała na mnie chcąc się droczyć.
- Ok, ok koniec na dzisiaj pożegnaj się z wujkiem i wychodzimy.
- Nie chcę.
- bez dyskusji - odebrałem ją od Hazzy.
- Jaki zgred - usłyszałem za plecami Nialla.
Bez słów opuściłem hale. Oni nic nie rozumieli.Zobaczyłem jak 12-latka zasypia mi na rękach.Ostrożnie zapiąłem ją w foteliku i odpaliłem auto.
Przebudziła się dopiero pod domem. Rude włosy miała potargane, a oczy zaspane. Wyciągnęła do mnie ręce.
- No chodź maleńka - szepnąłem
Wziąłem ją do domu i zaniosłem do pokoju dziewczyny. Ułożona na łóżku wtuliła się w poduszkę. Zgasiłem światło i chciałem wyjść.
- Tato...
- Słucham kochanie ?
- Kocham cię.
- Ja ciebie również - ucałowałem jej czoło robiąc 'noski noski''.
- Nie zostawisz mnie? Nie chcę być znów sama.
- Kochanie, a niby dlaczego miałbym cię zostawić hm?. -położyłem się obok niej .
- Bo jestem ruda, a takie dziewczynki nie są ładne. Niegrzeczna. No i tam ci rodzice mnie zostawili.
- Tamci rodzice to idioci nie wyobrażam sobie jak można porzucić kogoś tak pięknego jak Ty Przysunęła się i przytuliła.
- Jesteś najfajniejszym tatą
- a ty najfajniejszą córką - zaśmiałem się.
An pocałowała mnie w policzek i po chwili zasnęła. objąłem ja delikatnie czuwając przy jej boku aż do rana.


Hej :) Jak tam w szkole? Ja dzisiaj luz miałam, więc poprawiłam rozdział i dodaję. Bardzo serdecznie zapraszam na coś nowego :)
SEX HOUSE

czwartek, 21 listopada 2013

1. "Uśmiechnij się"

 Podkład
18 marca 2006 roku
Drogi pamiętniku
Wczoraj byłam z panią Wilson na spacerze. Zabrała tylko mnie. Inne dzieci zostały w domu. To było miłe, nigdy tak nie robiła. Pozwoliła mi bawić się na placu zabaw, a nawet budowała ze mną w piaskownicy. Takie niewinne zabawy, ale naprawdę dają mi dużo radości. No i jeszcze poszłyśmy na ciastko. Było świetnie...oh muszę teraz iść, ale jeszcze coś dopiszę.
Wstałam z małego łóżka, zamykając pamiętnik. Położyłam go pod niebieską poduszką i chwyciłam rękę pani Wilson. Wraz z innymi dziećmi, szliśmy do sali głównej. Nikt nie chciał nam nic powiedzieć, ale podobno miała być niespodzianka. Usiadłam na krzesełku przy 10-letniej Jasmine. Jas była moją najlepszą przyjaciółką tutaj. Byłam od niej młodsza, ale dogadywałyśmy się bardzo dobrze. Każda mogła liczyć na siebie.
Spojrzałam przed siebie na nie dużą scenę. Stały na niej różne instrumenty, ale oprócz tego nikogo na niej nie było. Rozejrzałam się, a za chwilę swój wzrok skupiłam z powrotem na scenie. Nie była pusta. Stało na niej 5 mężczyzn. Serce zabiło mi szybciej. One Direction. Tutaj w domu dziecka. Uśmiechnęłam się, szczęśliwa, że ich widzę. Nie znałam się dobrze na muzyce. W końcu miałam tylko 9 lat, ale byli dla mnie idolami. Taki występ to spełnienie marzeń każdej ich fanki. A oni spełnili w tam tym momencie moje. Rozległy się pierwsze dźwięki piosenki, a po chwili ich głosy porwały każdą dziewczynkę i dziewczynę. Koncert był czymś wspaniałym i naprawdę udanym. Po wszystkim mieliśmy szansę do nich podejść. Nieśmiało zbliżyłam się do pierwszego wokalisty. Louisa. Rude włosy zasłoniły moją twarz, gdy spuściłam głowę. Zawsze zawstydzały mnie takie chwilę. Poza tym, pomyślałam o tym jak oni muszą być szczęśliwi. Mają wszystko, a ja nikogo. I wtedy po moim policzku spłynęła samotna łza, a zaraz po niej kolejne.
- Ej maleńka - poczułam jak ktoś mnie podnosi biorąc w swoje ramiona.
Warga mi drżała, a łzy dalej płynęły. Wtuliłam głowę w szyję mężczyzny płacząc. Ja byłam tylko dzieckiem. Chciałam mieć rodziców. Chciałam, żeby mnie ktoś kochał.
- Czemu płaczesz? - spytał cicho, kołysząc mnie. - Jak masz na imię?
Pociągnęłam noskiem i przetarłam oczy.
- AnnaSophia proszę pana. - odpowiedziałam cichutko.
- Piękne masz imię - posłał mi szczery uśmiech. - Nie płacz. - Przytulił moje ciałko do siebie.
Nic nie powiedziałam. Nie płakałam już, ale wyraz twarzy na pewno miałam przygnębiony.
- Uśmiechnij się - poprosił stawiając mnie na podłodze.
Sam klęknął przede mną. Spojrzałam na niego niepewnie i wykonałam mały gest o jaki prosił.
- Jestem Louis. - również się uśmiechał.
- Wiem - szepnęłam. - Chcesz być moim tatą? - zapytałam.
Wieczór
... Nie uwierzysz! Będę mieć tatę. Nareszcie. Takiego co będzie mnie kochał i opiekował się mną. Cieszysz się ze mną? Hm...to głupie. Pytam pamiętnika. Radość mnie roznosi. Jestem najszczęśliwszą dziewczynką na Ziemi. Teraz będzie tylko lepiej. Na pewno...
***
Dla AnnySophie to było idealne wyjście. Pierwsze jej spojrzenie, zielonymi oczami, spowodowało, że mnie zaczarowała. Mała istota, która zbiera w sobie wszystko co złe i dobre. Która nie ma kogoś, aby móc się przytulić i powiedzieć kocham cię. Wiele było tam takich dzieci, ale ja już jej oddałem serce, gdy otarłem słone łezki z jej policzków. Byłem pewny, że nigdy nie będę żałował tej decyzji. Będę ojcem - przemykało mi przez myśl, gdy razem z przyjaciółmi wracałem do Londynu. Smugi deszczu spływały po szybie auta, w którą wlepiałem wzrok. Siedziałem obok Harry'ego, gdy on prowadził.
- Louis, jesteś dobrym człowiek - spojrzał w moją stronę. - Dobrze zrobiłeś.
- Dzięki stary. Myślę, że dam radę. Że stworzę jej dom - uśmiechnąłem się sam do siebie.
Hazz przytaknął i włączył radio, a muzyka rozniosła się po samochodzie. Nie pozwolę jej już więcej płakać.


Ja się boję co to z tego wyjdzie. Mam już napisane parę rozdziałów do przodu, więc komentujcie :)

wtorek, 19 listopada 2013

Prolog

24 kwietnia 2009 rok
Nigdy ich nie poznałam. Nigdy nie widziałam. Nie wiem czy mnie kochali czy nie. Nie wiem też czy nadal żyją. Po prostu mnie zostawali. Z przymusu czy własnej woli? To pytanie mogę zadawać sobie wiecznie, ale nigdy nie uzyskam odpowiedzi. Wiedziałam, że jestem skazana na taki los, dlatego z dnia na dzień pogodziłam się z tym. Od urodzenia mieszkam w domu dziecka w Doncaster. Wychowywana w starym, szarym budynku, co dzień wyglądałam za okno czekając na lepsze jutro. Gdy tylko nauczono mnie pisać i czytać, założyłam pamiętnik. Nazywałam go też czasem dziennikiem wspomnień. Zapisywałam praktycznie wszystko co wydarzyło się owego dnia. Co było dla mnie ważne. Co czułam. Czego pragnęłam.
Żyłam ze świadomością Tu zostanę, tu będę. Nikt mnie nie weźmie. Jednak ktoś tam na górze się do mnie uśmiechnął. Zyskałam dom. Dom i ojca.
AnnaSophie zaczyna nowe życie

Taki oto krótki prolog. To ja skyfallgirl, ale nie wiem co mnie podkusiło, aby pisać z innego konta. Naprawdę. Mam nadzieję, że ta historia Was zaciekawi chociaż może wzbudzić różne odczucia w Was. Liczę, że wyrazicie swoją opinię. Alicja :)

Popularne posty