wtorek, 25 lutego 2014

6. "Jestem pewna"

 Podkład
Siedzieliśmy w salonie jak prawie co wieczór. Wybrany przez nas film leciał na dvd a ja leżałam z głową na kolanach mężczyzny. Specjalnie przesunęłam głowę wyżej, tak aby uciskała jego męskość.
- Nawet nie próbuj Ana
- Czego? - zapytałam głupio. - Przecież nic nie robię.
Westchnął nic nie mówiąc. Dłoń wplótł w moje włosy. Przymknęłam na moment oczy. Było to coś miłego. Moja głowa lekko się poruszyła i przesunęła po jego materiale, który działał jak osłona na jego członka.
- Ann zdajesz sobie sprawę że to jest nietypowa sytuacja ? To że się całujemy, dotykamy w inny sposób.
- To normalne. - mruknęłam.
- Jesteśmy rodziną. Ojciec. Córka. Nie. To nienormalne. Mówiłem ci też że silniejsze ode mnie ale chyba musimy z tym walczyć niż ulegać
- Jestem adoptowana. - przypomniałam mu, choć nie lubiłam tego określenia, teraz mi pasowało.
- A dałem ci to kiedyś odczuć? Zawsze traktowałem cię jak rodzoną córkę - musnął ustami moje czoło.
- To dobrze. - znów przesunęłam głową i podłożyłam rękę pod nią. A tak aby mi było wygodniej jakby co.
- Więc tego nie zmieniajmy- objął mnie ręką.
Zaczęłam powoli przesuwać dłonią ku jego męskości. Wiem, że go to podnieca ale się mocno wstrzymuje. Mogłam go upić, ale ze mną i tak by nie wypił.
Powtórnie westchnął. Próbował na mnie nie zwracać uwagi ale było ciężko. Moja ręka za bardzo go rozpraszała, jednak się nie odezwał.
Zacisnęłam ją lekko, czując że jego członek twardnieje. Zaciskałam go i puszczałam analizując jego reakcje.
Miał zamknięte oczy ale wargi delikatnie rozwarte. Po chwili złapał moją dłoń w swoją.
- Skarbie proszę cię... - mówił chcąc pewnie powiedzieć nie utrudniaj wszystkiego
Z uśmiechem podniosłam się i usiadłam na niego okrakiem, udami siadając jak najwyżej na jego członku, aby masować go swoimi ruchami bioder przez spodnie.
Nie dawałam za wygraną. Nachyliłam się aby całować jego szyję. Wyznaczałam ustami niewidzialne ślady.
- Kurwa- zaklął cicho.
Odsunęłam się lekko, spoglądając na jego twarz.
- Słońce po pierwsze to... wiesz do czego doprowadzi?
- Chyba wiem. - za trzęsłam się z podniecenia i trochę ze strachu w końcu to ma być mój pierwszy raz.
- Właśnie i chyba ja nie mogę do tego doprowadzić. Kurczę Ana to będzie twój pierwszy raz a ja jestem twoim OJCEM.
- Nie jesteś. - odparłam nieco głośniej. - Proszę no... wolisz abym zrobiła to z kimś nieodpowiednim?
- Na pewno nie z tatą- położył mnie obok siebie i wstał. - To chore.
- Pieprzony dupek. - warknęłam niezadowolona i rzuciłam w jego plecy poduszką. Może w ten sposób zareaguje i w końcu się zgodzi.
- Co powiedziałaś?- odwrócił się wściekły. - Uważaj do kogo mówisz.
- Skoro jesteś moim tatą, to spełnij moją prośbę!
- Skoro jestem twoim tatą to to nie jest odpowiednie! Kazirodztwo.
- Ale nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnieni. To nie kazirodztwo, a ja wiem, że także tego chcesz. - przytuliłam się do niego.
- Boże - przeczesał palcami włosy. - Ostatnio od ciebie słyszałem kocham cię tato. Co się zmieniło ?
- Ale wciąż cię kocham. - odparłam specjalnie unikając słowa tato, aby znów nie zostać odepchnięta. Chwyciłam jego dłonie i przesunęłam je na swoje pośladki, przytrzymując je tam i spoglądając mu prosto w oczy.
- Jak mnie kochasz?- wychrypiał. - Jesteś nastolatką . Taki wiek. Może ci się odmieni i będziesz żałować tego że cokolwiek między nami się zmieniło - schował twarz w moich włosach.
- Cii... - złapałam jego twarz w obie dłonie i odchyliłam do tyłu. - Już dość gadania. - musnęłam delikatnie i ze strachem jego wargi.
- Kochanie - jęknął oddając pocałunek najpierw .
- Słucham? - wpatrywałam się w jego wargi lekko i powoli łącząc je co chwila ze swoimi.
- Nie chcę żebyś miała do mnie żal.
- Będę miała jeśli znów mnie odepchniesz.
- Nie chcę, bo nie umiem. - teraz to on wpił się w moje usta
Westchnęłam szybko i przeniosłam swoje dłonie na jego kark i wplatając się dłonią w jego włosy, przycisnęłam go mocniej do siebie, na siłę pogłębiając pocałunek. Po chwili zaczęliśmy się przesuwać. Wciąż się całując szliśmy. Przez przypadek strąciłam wazon. Zignorowaliśmy tu i przycisnął mnie do ściany. Jednym pociągnięciem rozdarł zapięta na guziki moją koszulę. Zadarłam jedną nogę do góry, którą on złapał i zaraz podniósł mnie do góry, a ja owinęłam swoje nogi o jego biodra. Przycisnął się do mnie, a ja czułam jego twardego penisa przez materiał.
Louis zaczął kierować się ku schodom i wylądowaliśmy w jego sypialni. Ostrożnie położył mnie na łóżku zdejmując swoją koszulkę. Byłam podniecona, aż paliłam się i zażyłam na jego pościeli. Jego nagi tors dodatkowo sprawiał, że serce podchodziło mi do gardła. Chciałam tego, ale trochę się bałam
Po prostu wiedziałam że on ma doświadczenie. Ja żadne. Na dobrą sprawę mogłam go nie zadowolić.
Co też mnie nie odprężało. Jego ciało wylądowało na moim i znów zostałam napastowana jego gorącymi pocałunkami. Oddawałam je z wielkim zaangażowaniem.
Przesuwał rękoma po moich nogach. Usta co chwila łączyły się z moimi. Odszukał palcami guzika moich spodni i rozpiął je. Po chwili znalazły się na podłodze. Zsunął się i całował moje uda, potem niżej aż do kostki i z powrotem
Zadrżałam i zacisnęłam powieki, kiedy przejechał językiem po moim podbrzuszu tuż przy gumce majtek. Palcami lekko ją rozchylił a ja wciągnęłam gwałtownie powietrze i wstrzymałam oddech.
Poczułam dłoń bruneta wędrującą do mojej bielizny. Po chwili delikatnie moja kobiecość była pieszczona i masowana. Odwracał trochę moją uwagę pocałunki składanymi na szyi
- Aaah... - jęknęłam obejmując ego kark ramionami. Nie sądziłam, że coś takiego sprawia tyle przyjemności. Skoro to tak działa to co dopiero sex. Poczułam przyjemne ciepło w podbrzuszu ale wtedy przerwał. Odsunął się rozpinając pasek spodni.
Rozszerzyłam oczy i chyba pobladłam. Trochę, bardzo się bałam, ale wiedziałam, że tego chce. Ale strach jest chyba normalny, tak?
- Boisz się. - pocałował mnie siadając obok . Wziął mnie na swoje kolana i rozpiął mój czarny stanik. - Wiesz, że zawsze będę na ciebie uważał
- Tak, wiem. - odpowiedziałam bez zera przekonania. - Wiem. - zapewniłam kiedy znacząco na mnie spojrzał.
- I na pewno tego chcesz?
- Tak, na pewno.
Położył mnie z powrotem. Zdjął spodnie z bokserkami i pozbył się moich majtek. Pocałował moje usta rozsuwając mi nogi.
Lekko się spięłam, ale w końcu byłam w ramionach ojca. On mi nic nie zrobi.
- Ann zaboli cię - uprzedził mnie.
Pokiwałam głową i mocno ścisnęłam jego ramiona.
Poczułam jak powoli we mnie wchodzi. Robił to ostrożnie i delikatnie.
Głośno krzyknęłam, gdy został we mnie. Zaczął się poruszać, a ja czułam jakbym zostawała rozrywana. Cholerny ból. Z początku udawało mi się to stłumić w sobie, ale w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam wierzgać i odpychać go ode mnie nogami,
Brunet podniósł głowę patrząc w moje załzawione oczy.
- Mam przestać?
- Nie wiem. - odparłam zgodnie z prawdą. Chciałam tego i tego by przestał równocześnie. Bolało i to cholernie bolało.
- Skończ co zacząłeś. Wytrzymam. - posłałam mu blady uśmiech, choć nie bardzo przekonujący.
- Przepraszam skarbie - musnął delikatnie moje usta. Wszystkim czym mógł odwracał moją uwagę i poruszał się. Bolało. Chciałam o tym nie myśleć
Zacisnęłam mocno paznokcie na jego plecach, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Słyszałam jak Louis głośno dyszy i jęczy mi do ucha. Starałam się na tym skupić, ale ból mi na to nie pozwalał.
Po jakimś czasie wszystko się skończyło. Położył się obok mnie i uspokoiliśmy się. Później wziął mnie powoli na ręce i zaniósł pod prysznic
Wynosząc mnie z sypialni zauważyłam dwie duże plamy krwi na poszwie i szybko zerknęłam na swoją kobiecość, która także była we krwi. Poczułam się upokorzona i bezwartościowa. Lou pewnie nie będzie chciał nigdy więcej ze mną tego powtórzyć.
- Skarbie- weszliśmy pod prysznic. - Co się stało? Wiem, że to bolało i nie mogło być przyjemne ale czy tylko oto chodzi?
- Było beznadziejnie, prawda? - wzrok wbiłam w swoje palce u nóg i odkręciłam wodę stając do niego plecami.
- Nie. Było wspaniale- objął mnie
- Posprzątam łóżko. - odparłam zażenowana.
- Przestań. Tak ma każda kobieta, przykro mi tylko że cię bolało i ze zrobiłem to ja.
- A mi z tego powodu nie jest przykro. Właściwie, to się bardzo cieszę, że to byłeś ty, a nie nikt inny.
- Dlaczego?
- Bo nie chciałabym zrobić tego z nikim, komu nie ufam.
Całował moją szyję i odwrócił mnie do siebie. Kropelki wody spływały po jego potarganych włosach.
Spojrzałam prosto w jego niebieskie tęczówki.
Uśmiechnął się i pocałował w usta.
- Wariuję.
- Na widok nagiej dziewczyny? - zaśmiałam się.
- Nie. - pokręcił głową. - Z twojego powodu.
- Nie ekscytuj się tak, tato. - mruknęłam pryskając w niego wodą.
Wywrócił oczami.
- Po prostu mieszasz mi w głowie.
- To dobrze?
- Mówię, że wariuję.
- A więc to dobrze. - roześmiałam się.
- Ale wiesz, że jutro wszystko wraca do normy?
- Co? Dlaczego? - zmartwiło mnie to.
- Bo to nie jest możliwe. - odpowiedział.
- Ale dlaczego? - wyłączyłam wodę.
- No sama odpowiedz sobie na to pytanie. Bo jestem twoim ojcem. - Ale przecież ogh... nie biologicznym. Więc ten argument się nie sprawdza.
- W papierach nim jestem, i nie ważne czy biologicznym. Opiekuję się tobą.
- W ten sposób także możesz.
- W jaki niby?
- No w taki jak teraz. Jak dziś.
- To nie jest sposób - złapał moją twarz. - Kocham cię, bo jesteś moją córką i na odwrót
- Nie kocham się tylko dlatego, że jestem twoją córką. - strąciłam jego ręce i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się w ręcznik i opuściłam to pomieszczenie. Byłam na niego zła, oh to mało powiedziane, byłam wściekła.
Po chwili przyszedł za mną ubrany w spodnie.
- Tak? To super. A ja ci powiedziałem coś. Zobacz jak to będzie wyglądać. Opiekuję się tobą przez 10 lat i nagle jestem... sam nie wiem kim. poza tym jestem za stary dla ciebie.
- Tylko ty tak uważasz. - warknęłam.
- Boże AnnoSophie jesteś mądra. Pojmij co chcę powiedzieć. Jestem twoim rodzicem.
- Nie, nie chcę tego pojąć, okay?! - wrzasnęłam. - Mam udawać, że nic się nie dzieje bo ty tego chcesz?! A co ze mną, co?! Tato.. - prychnęłam i przeszłam do salonu.
- A co się dzieje? - spytał łapiąc mnie za rękę. Tym sposobem odwrócił mnie do siebie.
- Wiesz co? Nic. - pokręciłam głową. Nie miałam zamiaru kolejny raz słuchać tej samej pogadanki o tym, że jest moim ojcem i nic z tego.
- Ty się zakochałaś. - stwierdził.
Zesztywniałam na te słowa i pierwsze co mi przyszło na myśl to z automatu zaprzeczać. Więc to zrobiłam.
- Byłaś zazdrosna gdy przyprowadziłem dziewczynę, to wszystko... Zakochałaś się. - wypuścił powietrze i przeczesał nerwowo włosy.
- Nie bierz tego do siebie, jeszcze zabluźni ci to opinię mojego ojca, którym jesteś w papierach. - mruknęłam rozżalona i odsunęłam się od niego chcąc uciec.
- Nie tylko w papierach! - zdenerwował się w końcu.

 

Popularne posty