wtorek, 31 grudnia 2013

5. "Mogę mieć życzenie?"

 Podkład
Drogi pamiętniku. Kończę dziś 15 lat. Już się boję co tata znów wymyśli. Co roku sprawi mi różne niespodzianki. Tak jak w tam tym roku zabrał mnie do Wenecji. Na razie tam te urodziny należą do najlepszych a dziś ? Zobaczymy.
Zeszłam na dół gdy wygrzebałam się z łóżka. Na sobie miałam tylko bieliznę i dłuższą koszulkę. Oczywiście nikomu to nie przeszkadzało. Udałam się do salonu, gdzie był tata.
- Cześć- podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
- Cześć skarbie. Wyspała się moja 16?
- Trochę - zaśmiałam się i razem z nim poszłam do kuchni.
Dostałam dzisiaj jajka na bekonie i tosty. Louis za dobrze mnie zna. No ale w końcu to mój ojciec.
Patrzyłam na niego, gdy poruszał się po pomieszczeniu. Naprawdę był przystojny. Miał już 30 na karku, ale wcale nie było tego widać. Umięśniony, silny i ciągle z brązowymi, roztrzepanymi włosami. Zagryzłam wargę wciąż go obserwując. Miałam o kogo być zazdrosna. Był idealny. Coraz częściej przyłapywałam się na tym że myślę o swoim ojcu nie tak jak trzeba. Inaczej. Jak o mężczyźnie. O kimś kogo bym chciała. Pragnęła. Wstałam z krzesła i ostrożnie podeszłam bliżej. Objęłam pas taty i przytuliłam się. Czując moją obecność, odwrócił się i wziął mnie w ramiona.
- Co słoneczko?- spytał całując moje włosy.
- Kocham cię.
 - Ja ciebie też. - szepnął. - Wieczorem porywam cię. Mam niespodziankę.
- Jak zawsze - zachichotałam przeczesując jego włosy. Uśmiechnął się i pocałował moje czoło. Dokończyliśmy śniadanie i zostałam odwieziona do szkoły. Spotkałam tam kilka koleżanek, ale nie zamieniłam więcej słów niż "cześć". Nie były dla mnie kimś komu mogę zaufać. Taka więź łączyła mnie z tatą . Zero sekretów i tajemnic. Mówiliśmy sobie o wszystkim. Zawsze mi pomagał. Nawet dyskutowaliśmy o chłopakach. Lepiej nic z kobietą, bo jako facet miał inne poglądy. Był wspaniały.

*** 

Wieczorem zabrałem AnnęSophię na Wembley. Zasłoniłem rękoma oczy dziewczyny i wprowadziłem na scenę. Justin Bieber- idol Any- stał i tylko na nią czekał. Ujął rękę rudowłosej, gdy ona go zobaczyła. Zaczął śpiewać " sto lat" razem z całą publiką. Cały występ Justina był poświęcony jej. Wracając w nocy do domu co chwila mi dziękowała.
- Już mi tak nie dziękuj.- pocałowałem jej policzek.
Uśmiechnęła się i weszliśmy do domu.
- Głodna ?
- Nie. Mogę mieć jeszcze jedno życzenie ?- stanęła przede mną.
- Oczywiście skarbie.
- Tylko to głupota.
- Masz urodziny... Mów.
- Bo...pocałuj.
- Haha a gdzie ? Czoło, policzek ?
Pokręciła głową i przybliżyła się. Zdecydowanie była bardzo blisko, a nasze ciała się stykały. Jej zachowanie dziś było naprawdę dość dziwne.
- Więc jak ?
- Tak jakbym nie była Ann.
- Trudno tak.
- To spróbuj.
- Ann...- jęknąłem. Chyba już wiem dlaczego nie chce, abym kogoś mia.ł
- Tylko raz. Proszę.
Westchnąłem i niechętnie się zgodziłem. To tylko raz... Jeden jedyny raz. Pocałowałem ją. W usta. Delikatnie pocałowałem moją córkę. Później się od niej odsunąłem. Boże jak ja dziwnie się czułem. Zagryzła wargę patrząc na mnie niepewnie. Nie, nie, nie. Tylko niech ona nie chce więcej. Chętnie bym się odezwał, ale weź powiedz takiej nastolatce. Nic nie powiedziała. Przytuliła się do mnie jak dziecko.
- To... Chcesz tę kolację ?
- Nie, idę spać. Dobranoc i dziękuję - pocałowała mój policzek.
- Nie ma za co. Dobranoc.
- Kocham cię..tato.
- Ja ciebie też skarbie.
Pobiegła na górę zamykając się w swoim pokoju.

***

Drogi pamiętniku...
To niedorzeczne. Wiem. Całowałam się z ojcem. Nie biologicznym, ale przecież to on mnie wychowywał. Ale musiałam przyznać, że to było cudowne.
Te jego usta... Z pewnością nigdy, przenigdy ich nie zapomnę.

Rano wstałam wcześniej, aby samemu zrobić śniadanie. Usmażyłam naleśniki i posmarowałam czekoladą. Gdy było gotowe poszłam na górę do sypialni Louisa. Weszłam po cichu i stanęłam przy łóżku. Brunet spał na klatce z lekko rozwartymi wargami. Wyglądał słodko. Kucnęłam i pocałowałam jego policzek.
Niedługo później zaczął otwierać powieki.
- Hej córciu .
- Hej. Chodź na śniadanie. - posłałam mu blady uśmiech.
- Zaraz.- uśmiechnął się i zaczął rozbudzać.
Podniosłam się otwierając okno. Wpuściłam świeżego powietrza. Miałam wrażenie, że coś się między nami zmieniło. Że będzie na mnie zły.
To moja wina. Głupia byłam prosząc go wczoraj o ten pocałunek. Postanowiłam, że pogadam z nim później
Zeszliśmy na dół. Usiadł ze mną do stołu. Patrzyłam się w talerz i myślałam. Po co mam kłamać? Nie uwierzy mi jeśli powiem, że żałowałam bo nie żałowałam. A on? nie całowałby mnie gdyby bardzo nie chciał. Nie kazałam mu.
Już sama nie wiem co ja mam o tym wszystkim myśleć. Mógł to zrobić tylko złotego, że urodziny miałam
- Jesteś zły?
- Nie.
- To możesz być, bo ja nie mogę cię przeprosić. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Westchnął ciężko.
- Ja na ciebie nie umiem być zły.- pocałował moje czoło.- Nie myśl już o tym .
- Dobra - mruknęłam i sprzątnęłam po śniadaniu. - Idę do wujka Harry'ego.
Wyszłam z domu. Dom Harry'ego był trochę daleko, ale uznałam, że spacer mi się przyda. Powoli doszłam do jego willi i zapukałam do drzwi.
Niedługo później loczek pojawił się w drzwiach.
- Hej mała.- uśmiechnął się 
- Hej - przytuliłam się i poszliśmy do salonu. - Przeszkadzam?- wskazałam na sterty kartek.
- Nie. Ty nigdy nie przeszkadzasz.
- Mam problem. - położyłam głowę na jego kolanach jak usiadł obok.
- Jaki ?
- Całowałam tatę.
- Serio ?Wow...
- Tak. I nie wiem co mam teraz zrobić.
- Nie wiem za bardzo jak Ci doradzić
- Harry ja byłam zazdrosna, że on przyprowadził kobietę.
- Ty się w nim...
- Nie wiem!- rozpłakałam się. - Przecież to mój tato.
- Cii nie płacz.- przytulił mnie. - Może to przejściowe. Wiesz ten okres.w życiu każdego nastolatka 
Kołysał mnie w ramionach szepcząc pocieszające słowa. On tez był dobrym wsparciem. Wiedziałam, że zachowa to dla siebie. Nie chcąc go zamęczać po jakimś czasie wróciłam do domu.

***
Stanąłem przed drzwiami willi Harry'ego i zapukałem.Po chwili kolega mi otworzył
- Cześć - odezwałem się.
-Hej, wchodź
Przeszliśmy do salonu. Znow pisał jakąś piosenkę.
- Mam problem
- Jaki ?
- Całowałem córkę
- Całowałeś ją ?
- Tak.
- Czemu ?
- bo mnie oto poprosiła. Tak wiem że to głupio brzmi. Gorzej że mi się podobało
- Przecież to twoje dziecko. Nie biologiczna, ale córka w końcu
- No wiem... Harry - jęknąłem.
- No co ja mam Ci powiedzieć ?
- Nie wiem. - powiedziałem. - Ona zaczyna być o mnie zazdrosna.
- Spokojnie taki jej wiek
- O ojca?
- No może tak być
- A jeśli ona się zakochała?- nie wierzyłem w to co mówiłem
- Wątpię
- Tak? Nie no przecież to normalne, że się poprosi o pocałunek tatę.
- Człowieku no taki wiek. Zaraz znajdzie sobie chłopaka i zapomni.
- ona ma chłopaka ciołku. Właśnie! Kurwa muszę iść - pożegnałem się z nim i wyszedłem.
Bałem się, że Tom jest u nas. A nie lubiłem go.
Specjalnie do domu wszedłem po cichu. Był już wieczór, a w salonie paliło się światło
- Thomas nie nalegaj. Ja mam 16 lat nie chce z tobą iść do łóżka - usłyszałem z salonu.
- Skarbie no skoro mnie kochasz,
- Nigdy tak nie powiedziałam.
- Tak? Zaczynasz mnie wkurwiać pomału.
- Tom ja nie chcę i proszę nie nalegaj już
- Ale ja cię nie pytam - nagle stał się agresywny i po prostu ją złapał ściągając ubrania
- Zostaw mnie !- nie mogłem stać i na to patrzeć
- Dobra nie udawaj takie cnotki bo puszczasz się z pierwszym lepszym - warknął gdy ja wszedłem do go odciągnąłem.
- Zostaw moją córkę.
- Co? Tatusiowi też wskoczyłaś do łóżka żeby cię przypadkiem nie oddał ?
- Przestań !- zaczęła płakać.
No nie wytrzymałem. Przypierdoliłem mu i wyrzuciłem z dom.u
Wróciłem do córki. Mocno przytuliłem i uspokajałem mówiąc,że to się nie powtórzy.
- Spokojnie jestem z tobą - szeptałem. Boże moje niewinne dziecko.
Po kilku godzinach cała zapłakana zasnęła mi w.ramionach .Zaniosłem ją do łóżka i zgasiłem światło.

Dzięki za tak dużo komentarzy :) Szczęsliwego nowego roku!
http://steal-her-heart.blogspot.com/

środa, 18 grudnia 2013

4."Nie chcę jej"

 Podklad
4 lutego 2012 rok
 Dzisiaj były walentynki. Zastanawiałem się co robi Ann w domu, gdy ja pracowałem. Mieliśmy z chłopakami.próbę i nagrywaliśmy nową piosenkę. Wróciłem pod wieczór. Moja córka była w salonie na kolanach jakiegoś chłopaka z którym się całowała. Wcale mi się to nie podobało. W ogóle wolałem uważać na tych jej chłopaków. Nie chcę, aby znowu coś wzięła
- Idziemy na górę ?- spytał jej wsuwając ręce pod jej bluzkę. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie. - Wolałabym nie - odmówiła gdy chłopak zaczął ją zachęcać.
- Ekhem... Chyba coś powiedziała.
Odsunęła się od chłopaka i wstała. On również.
- Tato już wróciłeś..
- Jak widać.
- Eee ... To Tom. Tom to mój ojciec.
- Hej Tom...- dla mnie mogło by go nie być.
- Dzień dobry. - przywitał się ze mną. Jednak po chwili pożegnał i wyszedł. No to teraz czas porozmawiać o chłopakach i tych sprawach.
- Jesteście razem ?
- Tak jakby. - usiadła na sofie. - Kiedyś był w grupie tych co mnie wyśmiewali. Mówiłam ci. Ale teraz stał się milszy .
- Posłuchaj...- usiadłem obok niej i zaczęła się rozmowa. Ten chłopak wcale mi się nie podobał
Słuchała mnie uważnie i przytakiwała.
- Tato a może ty sobie kogoś znajdziesz?- usiadła mi na kolanach i poprawiła mi koszule. Nie wyglądała już jak ta mała dziewczynka która patrzyła na mnie załzawionymi oczami. To już była piękna panna.
- Mam śliczną córkę. To mi wystarczy
- Ale nie masz miłości życia
- Mi nie jest potrzebna
- Kiedyś będzie. - pocałowała mój policzek i wstała biorąc za rękę. - Głodna jestem.
- A na co masz ochotę ?
- Pizza. Tak zróbmy pizzę
- Okay.- wstałem i poszliśmy do kuchni
Zrobiliśmy kolację świetnie się bawiąc. Chyba tak zawsze będzie. Tylko my.
Teraźniejszość. 
5 kwietnia 2013 rok
Wyszłam z budynku szkoły kierując się do domu. Poprawiłam plecak na ramieniu i przyspieszyłam gdy zaczęło padać. Cała mokra wpadłam do domu. Tata był w salonie i rozmawiał z jakąś kobietą. Śmiali się. Flirtowała z nim. Czemu się dziwnie poczułam?
Nie wiem. Przecież chciałam, aby kogoś miał.
- O hej.- zauważyli mnie
- Cześć- warknęłam.
Ojciec od razu zauważył, że coś jest nie tak. Było nie tak. Strasznie dziwnie się czułam gdy widziałam jak trzymali się za ręce. Poszłam na górę trzaskając drzwiami tak że prawie wyszły z zawiasów. Położyłam się na łóżku i analizowałam to w swojej głowie. Zdecydowanie mi się to nie podobało. Jeszcze jej nie znam ale pewnie leci na kasę ojca. Przynajmniej na taką wygląda .Po jakimś czasie zaczęło burczeć mi w brzuchu. Zła że muszę tam zejść wstałam z łóżka. Dotarłam do kuchni nie zamieniając słowa z Louisem .
- Ej mała co jest ?
Zignorowałam go i wzięłam się za robienie kanapek.
- Halo ziemia do Ann.
- Co?- odwróciłam się.
- Coś się stało ?
- Nie - warknęłam i usiadłam przy stole z kolacją .
- Widzę przecież.
- Kto to był ?
- Koleżanka.
Mruknęłam coś nie patrząc na ojca. Na koleżankę nie wyglądała.
- O nią ci chodzi ?
- Może. - wstałam, aby zrobić herbatę.
- Ann powiedz mi.- sam zaczął mi ją robić.
- To ty mi powiedz co to za baba?
- No koleżanka.
- Którą trzymasz za rękę i prawie całujesz?
- Podoba mi się.
I od razu zaczęło mną trząść. Wyszłam z kuchni znowu zła.
Od razu pobiegłam do swojego pokoju. Ja chyba byłam.zazdrosna o własnego ojca. Tak mi się wydawało. No bo jak to inaczej wytłumaczyć? Przecież takie właśnie jest moje zachowanie.Weszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic. Trochę ochłonęłam. Gdy wyszłam tata siedział.na łóżku.
- Skarbie...- zaczął
- No co?- położyłam się.
- Czemu się tak zachowujesz ? Chciałaś, abym kogoś sobie znalazł.
Odwróciłam się do niego plecami.
- To już nie chcę.
- Czemu ? Ona nie jest taka zła.
- Nie chcę - powtórzyłam. Byłam pewna, że mi go zabierze. Znowu będę sama. Będzie robił wszystko dla niej i z nią. I czemu ja to mówię na głos ?
- Córciu więc to o to chodzi ? Przecież tak nie będzie.
- Nie wiem o co chodzi- spojrzałam na niego. Musiałam przyznać że miał najpiękniejsze oczy na świecie. Takie głębokie, niebieskie. - Zabierze mi ciebie. Nie chcę. - podniosłam się siadając mu na kolanach.
- Nie zabierze.- pocałował mnie w czoło i przytulił .
- Niech nas zostawi.
- Ehh dobrze.
Popatrzyłam na niego. Miliony dziewczyn i kobiet kochały go na całym świecie. Za talent. Za charakter. Za to jaki był. Do tego też był strasznie przystojny. Zazdrościłam tej kobiecie bo miała szczęście że trafiła na takiego faceta. Ciekawe jak całuje...CO?! Zastanawiałam się jak mój ojciec całuje. Jest ze mną gorzej. Potrząsnęłam głową. Moje myśli w tym momencie były chore. Nie powinnam tak myśleć o własnym ojcu.
- Żałowałeś że mnie adoptowałeś? Byłam problemem dla młodego piosenkarza.
- Nigdy. Nie byłaś problemem. Jesteś moim szczęściem. - pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się wtulając w ojca. 
~~~~~~~*~~~~~~~~~~
I jak? Będzie więcej komentarzy? Zależało by mi :)

niedziela, 8 grudnia 2013

3. "Zgłupiałaś?!"

Podkład
20 grudnia 2011 rok
Drogi pamiętniku. Dawno nie pisałam ale dużo czasu poświęcałam nauce. W szkole idzie mi ciężko i dzisiaj tata poszedł na wywiadówkę. Jak dostanie wykaz ocen może nie być ciekawie. I wrócił ... Przerwałam pisanie słysząc, że drzwi na dole się zamykają. Tata nie był fajny jak się wkurwił a ja trochę nawaliłam naukę. Nie przejęłam się nią.
Z bijącym sercem zeszłam do salonu. Zajrzałam przez drzwi. Louis zdejmował marynarkę rzucając ją ma kanapę.
- AnnoSophie - krzyknął rozpinając guziki śnieżnobiałej koszuli
- Jestem....
- Siadaj - szepnął
Osiadłam grzecznie. Mam dwa zagrożenia. Nie wyjdę żywa.
- Co to jest? - spytał kładąc karteczkę z ocenami na stoliku.
- Oceny?
-Zgadłaś.. bravo... ale co tu jest zaznaczone czerwonym wykrzyknikiem? - wskazał palcem
miejsce o którym mówił
- Tato no- jęknęłam.- Też nie byłeś dobry w szkole. Zrozum mnie.
- Masz się uczyć! - krzyknął na cały głos
- Uczę się przecież. - pisnęłam.
- nie przerywaj mi kiedy ja mówię młoda damo
- Nie mów tak. - mruknęłam. - Poprawię to. Muzyka jest trudna a wf nie dla mnie
- Masz szlaban dopóki te zagrożenia nie zniknął
- Spadaj .- wstałam i poszłam do siebie trzaskając głośno drzwiami.
- Wracaj tutaj! - usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła
Zacisnęłam zęby i usiadłam na łóżku. No nie zejdę.
- Anno słyszysz co mówię do cholery?!
- Odczep się!- wrzasnęłam
Drzwi otworzyły się z hukiem - kto ci pozwolił się tak do mnie odzywać jestem twoim ojcem
Zakryłam głowę poduszką.
- Daj. Mi. Spokój!
- Słyszy jestem twoim ojcem i nie będziesz mi mówiła co mam robić.
- Idź stąd.
- Ja mogę wyjść, ale nie przychodź potem do mnie o jakąkolwiek pomoc. - Zostawił mnie samą.
Rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam. Chyba taki wiek.. Nigdy nie kłóciłam się tak mocno z nim. Dziś to był jakiś koszmar. Dopiero wieczorem po cichu zeszłam. Robił coś przy regale z książkami. Stanęłam za i przytuliłam tatę.
 - Przepraszam.
- Ja również skarbie - objął moje dłonie.
- Nie chcę żebyś dawał mi spokoju i żebyś się odczepiał.
- A będziesz robiła o co proszę? - spojrzał na mnie tym swoim surowym wzrokiem.
- Od wielkiej biedy - zaśmiałam się całując jego policzek. - No już wyluzuj. Nie umiesz być taki spięty. - pobiegłam do kuchni zrobić nam kolację. Szybko się kłócimy i godzimy na to wychodzi.
 24 grudnia. 
Był wieczór wigilijny. Zaraz mieli przyjść wujkowie ze swoimi dziewczynami. Zeszłam na dół ubrana w granatową sukienkę.
- Tato?
Tomlinson odwrócił się zawiązując krawat
- Słucham? - uniósł wzrok wyraźnie nie wiedząc co powiedzieć
- A bo ...ja ci...chciałam. wszystkiego najlepszego - wręczyłam mu prezent. Nową gitarę którą pomógł mi wybrać Harry
- Kochanie nie musiałaś - w jego niebieskich tęczówkach pojawiły się łzy.
- Twoje urodziny - przytuliłam się. Podniosłam ręce i pomogłam mu zawiązać krawat. - Uh ale mam przystojnego ojca.
- A ja śliczną córkę - uśmiechnął się.
W tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Przyszli wszyscy i udaliśmy się do salonu.Atmosfera była miła i wesoła. Jak co roku świetnie. Teraz miałam dom.. Właśnie. Przypomniałam sobie chwilę gdy byłam w domu dziecka. Często poniżana przez mój wygląd i wyśmiewana. Wyszłam z pokoju czując jak łzy spływają po moich policzkach. Weszłam do łazienki patrząc w lustro. Ruda, piegowata, ohydna. Dokładnie rozumiałam Anie z zielonego wzgórza i moich rodziców którzy mnie zostawili. Wzięłam nożyczki do ręki chcą pozbyć się większości włosów które były bardzo długie.
- Słońce co ty robisz? - w lustrze ukazała się sylwetka Louisa
- Pozbywam problemu- wzięłam w dłoń kosmyki i je przecięłam
Złapał moją dłoń tak mocno, że upuściłam nożyczki na kafelki. Odwróciłam się do niego zła, że mi przerwał.
- Co robisz? Puść!
- Zgłupiałaś?! - warknął.
Nie myślałam, że tak zareaguje. W końcu to moje włosy, a jego co to obchodzi? Zdziwiła mnie taka postawa.
- Nie zgłupiałam ale man dość bycia pośmiewiskiem w szkole.
- Jakim pośmiewiskiem? - objął mnie mocno swoimi silnymi ramionami
- No jakim? Normalnym. Że sierota że brzydka. Że nikt jej nie chciał.
- Przestań tak mówić! Masz nas, mnie ...
- Nie ja tak mówię tato.
- To przestań słuchać innych.. zazdroszczą ci.
Przytuliłam się mocno do niego powstrzymując płacz.
- Zasługujesz na kogoś tato.
- Ja już mam swojego anioła
- Kogo?- zdziwiłam się. Nic mi nie mówił.
- Ciebie - pocałował mój nosek
Zaśmiałam się. - Ale wiesz że chodzi mi o coś zupełnie innego. Mogłabym mieć rodzeństwo.
- Za dużo byś chciała - dźgnął mnie w rękę
- tylko twojego szczęścia .
- jestem szczęśliwy - pogłaskał mój policzek
- Jeju no. Żony byś szukał.
- chodź lepiej na dół
- I koniec tematu. Dobra - mruknęłam i wyszłam. - Ale się przefarbuje- powiedziałam odwracając się do niego. Jego mina mówiła ani się waż .
Teraz będzie znowu przeskoczenie poczekaj
***
 1 stycznia 2012 rok
Chodziłem po salonie zdenerwowany. Była 7 rano a Ann jeszcze nie było.
Byłem ciekaw w jakim towarzystwie tak zabalowała
W końcu drzwi się otworzyły. Dziewczyna stała w progu całując się z jakimś chłopakiem
Skrzyżowałem ręce na piersiach wpatrując się w ten obrazek
- młody człowieku czy możesz wziąć swoje usta i opuścić mój dom
Nagle się od siebie odsunęli. AnnaSophia mruknęła coś do niego i wyszedł. Rudowłosa odwróciła się do mnie i zatoczyła na ścianę
- I jeszcze pijana - wkurwiłem się nie na żarty.
- Nie jestem pijana- śmiała się. Nie czuć było alkoholu.
- do swojego pokoju - krzyknąłem.
- Nie wiem gdzie to- zsunęła się na podłogę znów śmiejąc.
Nie wiedziałem co się z nią dzieje. Byłam po wpływem czegoś. Tylko nie do końca wiedziałem co to może być.
- Wiesz że widziałam jednorożca?
- dziecko o czym ty mówisz... - nagle dotarła do mnie brutalna prawda.
- I tęczę.- dodała ciągnąc mnie obok siebie.
Wziąłem ją na ręce zawożąc na pogotowie. Bałem się z jej dosypali czegoś do picia. Tak naprawdę mogło skończyć się to tragedią. Zrobiono jej badania i okazało się, że brała jakieś dopalacze. Po plukaniu żołądka mogłem wejść do jej sali. Była przytomna.
- Co Ci do łba strzeliło ?
- Przepraszam. - mruknęła. Wyciągnęła do mnie ręce i przytuliłem ją .
- Nie rób tak więcej
- Kocham cię tato.
- Ja ciebie też Ann.
Kołysałem ją w ramionach. Nie umiałem być na nią zły. Chciałem tylko, żeby jej się nic nie stało. Była najważniejsza.
- Zabierzesz mnie do domu?
- Tak.
Wyszłyśmy ze szpitala. AnnaSophia zasnęła w aucie. Wyglądała bardzo niewinnie. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko.
- Zostań ze mną - powiedziała sennie
- Dobrze, ale śpij.- pocałowałem jej czoło
Położyłem się obok, a rudowłosa grzecznie się we mnie wtuliła i usnęła.

środa, 27 listopada 2013

2. " Nie zostawisz mnie?"

Podkład
24 kwietnia 2009 rok
Zbiegłam po schodach ubrana w czerwone spodnie i bluzkę w paski. Czasem ubierałam się jak tata. Lubiłam jego styl. W ogóle mieliśmy podobne  charaktery, zachowania i sposób bycia. Tato był nie tylko moim ojcem, ale stał się również przyjacielem. Powierzałam mu każdy sekret, a gdy w nocy się bałam, przychodziłam do niego wiedząc, że otoczy mnie silnymi ramionami. W każdej sprawie mogłam liczyć na wsparcie, a on szanował moje decyzje. O ile oczywiście były mądre.
Wbiegłam do przestronnej kuchni czując zapach naleśników. Westchnęłam uśmiechając się.
- Cześć mała - tata przytulił mnie i pocałował w czoło. - siadaj i jedz.
- Cześć. - zajęłam miejsce przy stole.
 Spojrzałam na mężczyznę. Louis, bo tak mogłam o nim mówić, ale tego nie robiłam, ubrany był w białą koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne rurki. Włosy miał potargane jak zawsze. Obracał się po kuchni co chwila sprawdzając coś na i'phonie.
- Co robisz?- spytałam przełykając jedzenie.
Brunet spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Liam napisał mi, że gramy dzisiaj koncert. Kompletnie o tym zapomniałem. - zaśmiał się. - Zabiorę cię ze szkoły na próbę, a potem pooglądasz ojca w pracy.
- Jasne! - krzyknęłam zadowolona. - Super. - uśmiechnęłam się wesoło.
Pocałował mój policzek i również zjadł ze mną śniadanie. Pobiegłam po plecak, gdy tata posprzątał.
***
Nie mogłem uwierzyć jak te 3 lata szybko minęło. Pamiętałem jak składałem wniosek o adopcje, potem proces i trochę problemów. Uważali, że Ann powinna wychowywać się w pełnej rodzinie. Musiałem zebrać dużą ilość świadków, która potwierdzi to iż sam dam radę. Sam, a raczej z pomocą przyjaciół. I potem zabrałem AnneSophie do domu, pokazałem pokoik i pierwszy raz uśpiłem śpiewając Little Things. Chłopcy w tam tym czasie byli obecni praktycznie cały czas w moim domu. Pomagali mi. Wspierali. Ann czuła się dobrze w ich towarzystwie. Zabierali dziewczynkę, gdzie tylko chciała i spełniali każdą zachciankę. Czasem ich karciłem. Nie chciałem, aby rozpuścili mi dziecko. 
A teraz... Teraz AnnaSophie'a ma 12 lat i prawdopodobnie już upatrzyła sobie jakiegoś chłopak. Będę musiał dać jej jakiś wykład czy coś.. Porozmawiać, upewnić się. Chociaż, może mam złe przypuszczenia. Przecież ona jest jeszcze taka mała. Moja nastolatka. 
- Pa tato - pocałowała mój policzek wysiadając z auta.
Patrzyłem jak odchodzi w stronę szkoły i po chwili znika w budynku. Wycofałem auto i pojechałem do studia. Zastanawiałem się co zrobię, gdy będę musiał jechać w trasę. Czy znów zostawię Ann z moją mamą? To wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem. Może też powinienem znaleźć sobie kogoś? Ale jak mam poznać kobietę która nie interesowałaby się moją kasą.I która zaakceptowałaby moją córkę. Westchnąłem patrząc w lusterko. Zaparkowałem samochód i wszedłem do studia. chłopcy o czymś rozmawiali, aż podszedł do mnie Harry.
- Wiesz co? Idziesz dzisiaj na imprezę stary.
- Nie mogę.. moje życie się zmieniło, nie pamiętasz ?- uśmiechnąłem się lekko .
- Jeju Ana nie jest małym dzieckiem. Zostanie sama na noc, a ty może kogoś poznasz.
- Nie zostawię jej samej w nocy! - krzyknąłem prosto w jego twarz, która czasem miałem ochotę sprać na kwaśne jabłko
- Ej spokojnie - Liam złapał moje ramiona. - Miej do dziecka trochę zaufania.
- Mam ale jak coś się stanie to kto będzie za to odpowiedzialny do cholery no kto?!Może TY - zerknąłem na Payne'a- albo Ty Harry.
Machnąłem ręką na znak, że już mi wszystko jedno i zająłem miejsce na sofie.
Zaczęliśmy naszą próbę. Szła bez oporów. Kochałem to co robiłem. Cieszyłem się, że AnnaSophia też podziela pasje do muzyki. Sam uczyłem ją gry na pianinie. Była zdolną dziewczyną.
Po próbie pojechałem od razu po córkę i zabrałem ją na arenę. Tam za to odbyła się próba dźwiękowa i dopiero później występ.
- Gdzie mam iść? - spytała mnie rozglądając się.
- Tam kochanie - wskazałem jej rząd krzesełek dla vipów
- Dobra - pocałowała mój policzek. - Koszulkę masz na drugą stronę.
- Szlag - zakląłem pod nosem .
- słyszałem - posłałem jej wściekłe spojrzenie
- Miałeś słyszeć.
- Młoda damo zajmuj swoje miejsce i ani słowa
- Młoda damo, tratata - szła śmiejąc się.
Pokręciłem głowa - ja ich zabiję, a tyle razy mówiłem nie rozpuszczać jej. Ale i tak ją kocham. Westchnąłem i poprawiłem koszulkę. Potem wszedłem na scenę i daliśmy show. Po koncercie Ana wskoczyła w ramiona Harry'ego przytulając się.
- No co jest mała? Podobało się? - spytał loczek całując jej długie włosy.
- Bardzo - uśmiechnęła się. - Jak ktoś ma dobry głos to i zaśpiewa w przeciwieństwie do innych - spojrzała na mnie chcąc się droczyć.
- Ok, ok koniec na dzisiaj pożegnaj się z wujkiem i wychodzimy.
- Nie chcę.
- bez dyskusji - odebrałem ją od Hazzy.
- Jaki zgred - usłyszałem za plecami Nialla.
Bez słów opuściłem hale. Oni nic nie rozumieli.Zobaczyłem jak 12-latka zasypia mi na rękach.Ostrożnie zapiąłem ją w foteliku i odpaliłem auto.
Przebudziła się dopiero pod domem. Rude włosy miała potargane, a oczy zaspane. Wyciągnęła do mnie ręce.
- No chodź maleńka - szepnąłem
Wziąłem ją do domu i zaniosłem do pokoju dziewczyny. Ułożona na łóżku wtuliła się w poduszkę. Zgasiłem światło i chciałem wyjść.
- Tato...
- Słucham kochanie ?
- Kocham cię.
- Ja ciebie również - ucałowałem jej czoło robiąc 'noski noski''.
- Nie zostawisz mnie? Nie chcę być znów sama.
- Kochanie, a niby dlaczego miałbym cię zostawić hm?. -położyłem się obok niej .
- Bo jestem ruda, a takie dziewczynki nie są ładne. Niegrzeczna. No i tam ci rodzice mnie zostawili.
- Tamci rodzice to idioci nie wyobrażam sobie jak można porzucić kogoś tak pięknego jak Ty Przysunęła się i przytuliła.
- Jesteś najfajniejszym tatą
- a ty najfajniejszą córką - zaśmiałem się.
An pocałowała mnie w policzek i po chwili zasnęła. objąłem ja delikatnie czuwając przy jej boku aż do rana.


Hej :) Jak tam w szkole? Ja dzisiaj luz miałam, więc poprawiłam rozdział i dodaję. Bardzo serdecznie zapraszam na coś nowego :)
SEX HOUSE

czwartek, 21 listopada 2013

1. "Uśmiechnij się"

 Podkład
18 marca 2006 roku
Drogi pamiętniku
Wczoraj byłam z panią Wilson na spacerze. Zabrała tylko mnie. Inne dzieci zostały w domu. To było miłe, nigdy tak nie robiła. Pozwoliła mi bawić się na placu zabaw, a nawet budowała ze mną w piaskownicy. Takie niewinne zabawy, ale naprawdę dają mi dużo radości. No i jeszcze poszłyśmy na ciastko. Było świetnie...oh muszę teraz iść, ale jeszcze coś dopiszę.
Wstałam z małego łóżka, zamykając pamiętnik. Położyłam go pod niebieską poduszką i chwyciłam rękę pani Wilson. Wraz z innymi dziećmi, szliśmy do sali głównej. Nikt nie chciał nam nic powiedzieć, ale podobno miała być niespodzianka. Usiadłam na krzesełku przy 10-letniej Jasmine. Jas była moją najlepszą przyjaciółką tutaj. Byłam od niej młodsza, ale dogadywałyśmy się bardzo dobrze. Każda mogła liczyć na siebie.
Spojrzałam przed siebie na nie dużą scenę. Stały na niej różne instrumenty, ale oprócz tego nikogo na niej nie było. Rozejrzałam się, a za chwilę swój wzrok skupiłam z powrotem na scenie. Nie była pusta. Stało na niej 5 mężczyzn. Serce zabiło mi szybciej. One Direction. Tutaj w domu dziecka. Uśmiechnęłam się, szczęśliwa, że ich widzę. Nie znałam się dobrze na muzyce. W końcu miałam tylko 9 lat, ale byli dla mnie idolami. Taki występ to spełnienie marzeń każdej ich fanki. A oni spełnili w tam tym momencie moje. Rozległy się pierwsze dźwięki piosenki, a po chwili ich głosy porwały każdą dziewczynkę i dziewczynę. Koncert był czymś wspaniałym i naprawdę udanym. Po wszystkim mieliśmy szansę do nich podejść. Nieśmiało zbliżyłam się do pierwszego wokalisty. Louisa. Rude włosy zasłoniły moją twarz, gdy spuściłam głowę. Zawsze zawstydzały mnie takie chwilę. Poza tym, pomyślałam o tym jak oni muszą być szczęśliwi. Mają wszystko, a ja nikogo. I wtedy po moim policzku spłynęła samotna łza, a zaraz po niej kolejne.
- Ej maleńka - poczułam jak ktoś mnie podnosi biorąc w swoje ramiona.
Warga mi drżała, a łzy dalej płynęły. Wtuliłam głowę w szyję mężczyzny płacząc. Ja byłam tylko dzieckiem. Chciałam mieć rodziców. Chciałam, żeby mnie ktoś kochał.
- Czemu płaczesz? - spytał cicho, kołysząc mnie. - Jak masz na imię?
Pociągnęłam noskiem i przetarłam oczy.
- AnnaSophia proszę pana. - odpowiedziałam cichutko.
- Piękne masz imię - posłał mi szczery uśmiech. - Nie płacz. - Przytulił moje ciałko do siebie.
Nic nie powiedziałam. Nie płakałam już, ale wyraz twarzy na pewno miałam przygnębiony.
- Uśmiechnij się - poprosił stawiając mnie na podłodze.
Sam klęknął przede mną. Spojrzałam na niego niepewnie i wykonałam mały gest o jaki prosił.
- Jestem Louis. - również się uśmiechał.
- Wiem - szepnęłam. - Chcesz być moim tatą? - zapytałam.
Wieczór
... Nie uwierzysz! Będę mieć tatę. Nareszcie. Takiego co będzie mnie kochał i opiekował się mną. Cieszysz się ze mną? Hm...to głupie. Pytam pamiętnika. Radość mnie roznosi. Jestem najszczęśliwszą dziewczynką na Ziemi. Teraz będzie tylko lepiej. Na pewno...
***
Dla AnnySophie to było idealne wyjście. Pierwsze jej spojrzenie, zielonymi oczami, spowodowało, że mnie zaczarowała. Mała istota, która zbiera w sobie wszystko co złe i dobre. Która nie ma kogoś, aby móc się przytulić i powiedzieć kocham cię. Wiele było tam takich dzieci, ale ja już jej oddałem serce, gdy otarłem słone łezki z jej policzków. Byłem pewny, że nigdy nie będę żałował tej decyzji. Będę ojcem - przemykało mi przez myśl, gdy razem z przyjaciółmi wracałem do Londynu. Smugi deszczu spływały po szybie auta, w którą wlepiałem wzrok. Siedziałem obok Harry'ego, gdy on prowadził.
- Louis, jesteś dobrym człowiek - spojrzał w moją stronę. - Dobrze zrobiłeś.
- Dzięki stary. Myślę, że dam radę. Że stworzę jej dom - uśmiechnąłem się sam do siebie.
Hazz przytaknął i włączył radio, a muzyka rozniosła się po samochodzie. Nie pozwolę jej już więcej płakać.


Ja się boję co to z tego wyjdzie. Mam już napisane parę rozdziałów do przodu, więc komentujcie :)

wtorek, 19 listopada 2013

Prolog

24 kwietnia 2009 rok
Nigdy ich nie poznałam. Nigdy nie widziałam. Nie wiem czy mnie kochali czy nie. Nie wiem też czy nadal żyją. Po prostu mnie zostawali. Z przymusu czy własnej woli? To pytanie mogę zadawać sobie wiecznie, ale nigdy nie uzyskam odpowiedzi. Wiedziałam, że jestem skazana na taki los, dlatego z dnia na dzień pogodziłam się z tym. Od urodzenia mieszkam w domu dziecka w Doncaster. Wychowywana w starym, szarym budynku, co dzień wyglądałam za okno czekając na lepsze jutro. Gdy tylko nauczono mnie pisać i czytać, założyłam pamiętnik. Nazywałam go też czasem dziennikiem wspomnień. Zapisywałam praktycznie wszystko co wydarzyło się owego dnia. Co było dla mnie ważne. Co czułam. Czego pragnęłam.
Żyłam ze świadomością Tu zostanę, tu będę. Nikt mnie nie weźmie. Jednak ktoś tam na górze się do mnie uśmiechnął. Zyskałam dom. Dom i ojca.
AnnaSophie zaczyna nowe życie

Taki oto krótki prolog. To ja skyfallgirl, ale nie wiem co mnie podkusiło, aby pisać z innego konta. Naprawdę. Mam nadzieję, że ta historia Was zaciekawi chociaż może wzbudzić różne odczucia w Was. Liczę, że wyrazicie swoją opinię. Alicja :)

Popularne posty